Recenzujemy

Wooopit: Hortyca, czyli z kulinarną wizytą u wschodnich sąsiadów

Ukraina w dowozie

Czasy, gdy z dostawą do domu można było zamówić wyłącznie pizzę wątpliwej jakości, odeszły do lamusa. Obecnie zmianie na korzyść uległ nie tylko czas oczekiwania na posiłek, ale i różnorodność oferty. Bez wychodzenia z domu posmakować możemy Indii, Chin, Meksyku, burgerów wszelkiej maści czy schabowego „jak u mamy”. Od niedawna, za sprawą zwiększonej popularności kultury ukraińskiej we Wrocławiu, w dowozie poznajemy też bogactwo kuchni wschodnich sąsiadów.

Jednym z wrocławskich przedstawicieli tego nurtu jest Hortyca, mieszcząca się przy ulicy Więziennej. Dzięki współpracy z platformą Wooopit służącą do zamawiania jedzenia, dań spróbować mogliśmy z dostawą do pracy. Wooopit, jak wspominałyśmy już we wcześniejszych wpisach, charakteryzuje się krótkim czasem oczekiwania na dostawę oraz przystępną aplikacją z możliwością śledzenia kuriera. Z tej drugiej opcji chętnie korzystam już nawet nie tyle przez wzgląd na większe zainteresowanie technologią niż Kasia, ale za sprawą zwykłej niecierpliwości, która zwykle frustruje mnie przy oczekiwaniu na jedzenie.

Po lekturze niezbyt obszernego menu, nasz wybór padł na patelnię z kurczakiem (20 złotych), warieniki z wątróbką i ziemniakami (16 złotych), naleśniki z pieczarkami i żółtym serem (15 złotych) oraz obowiązkowo ukraińskie serniczki (14 złotych). Zamówienie złożone kilka minut po 12 dotarło do nas o 12:50.

Najsmaczniejsze z całego zestawu były warieniki, czyli odpowiednik doskonale znanych nam pierogów. Choć ciasto mogłoby być nieco cieńsze, to całość nadrabiała wyrazistym, pikantnym farszem, w którym pierwsze skrzypce grało mięso. Sporej wielkości porcja zaspokoi nawet duży głód.

Proste, ale przyrządzone ze smakiem są w Hortycy naleśniki. Porcja trzech tłustych i przyrumienionych naleśników zawiera dość sporo pieczarek i żółtego sera. Przypadną do gustu tym, którzy niespecjalnie lubią eksperymentować lub też tęsknią za domowymi potrawami.

Najsłabiej z całego zestawu wypadła patelnia z kurczakiem. Dość przypadkowe kawałki warzyw i mięsa połączono sporą warstwą żółtego sera. I choć nie oczekiwałam po tym daniu finezji, to wyjątkowo raziła jego niespójność i brak pomysłu.

Na koniec deser, który zamawiam zawsze, gdy tylko mam okazję zetknąć się ze smakami Ukrainy. Serniczki to placki (smażone na tłuszczyku, a jakże!) na bazie twarogu, podawane zazwyczaj ze słodką śmietaną z dodatkiem wanilii, domową konfiturą lub czekoladą. Te w Hortycy mogłyby być co prawda bardziej delikatne, ale z dodatkiem śmietany smakowały nieźle. Jeśli nie zetknęliście się wcześniej z tym deserem, koniecznie jak najszybciej nadróbcie to niedopatrzenie.

Hortyca serwuje kuchnię prostą, niezaskakującą, ale przy tym bezpieczną i pełną komfortu. Gdy macie ochotę na domowy posiłek bez specjalnych udziwnień, ale we wschodnim klimacie, Hortyca będzie dobrym pomysłem.

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również